Swego czasu wiele razy narzekaliśmy na naszego wykonawcę, ale podzielę się jeszcze z wami ostatnimi przebojami.
Otóż jakieś dwa tygodnie temu zostało budowlańcom do postawienia kilka ścianek działowych na poddaszu, domurowanie po jednej warstwie pustaków na oknach w garażu i spizarce, no i mieliśmy się pożegnać na ten rok.
Wyobraźcie sobie,że budując ostatnią ściankę w pokoju z balkonem jak zwykle źle przeczytali projekt i wymurowali ją z przesunięciem o 0,5 m, tym samym pomniejszając pokój .Otwór w podłodze na rury rekuperatora zamiast być w rogu pokoju znalazł się na korytarzu.Zwróciliśmy im na to uwagę, a oni twierdzili,że wszystko jest według projektu.Po czym na nastepny dzień ściana została rozebrana i murowana od nowa.
Żeby nie było nudno kochani to oczywiście jeszcze trzeba dodać,że jedna z krokwi dachowych została krzywo przykręcona i firma kryjąca dach (super fachowcy ) miała problemy z położeniem równo blachy.Na szczęście jakoś sobie dali radę, choć nie dało się do końca ukryć krzywizny dachu , no trudno nie ich wina.
Po tym wszystkim dzwoni do mnie wykonawca i mówi,że należałoby zapłacić za skończony kolejny etap.Oczywiscie pieniądze mu wysłaliśmy, ale nie wszystkie,bo z umówionych 12 tys. dostał 7600 zł.
No i się zaczęło: "A dlaczego tak mało?!" - odpowiadamy,że resztę dostanie jak naprawi zapadniety chudziak w salonie," Ale to chyba przesada,żeby za to aż 5 tys. odliczać!" "Co ja mam teraz zrobić, chyba do sądu was podam!!!" - a my na to; jak praca będzie dokończona będą pieniądzie, a pozostała kwota jest naszym zabezpieczeniem i gwarancją,że wróci na budowę wiosną i poprawi to co spartaczyli jego ludzie. Bo inaczej tych napraw nie doczekalibyśmy się chyba przez kolejny rok.
Mieliśmy cichą nadzieję,że rozstaniemy się z naszym wykonawcą już w tym roku,ale jak widać nie dało się niestety. Nasza nerwówka przeciągnie się kilka miesięcy, a może i z pół roku,bo jemu nigdy się nie spieszyło na naszą budowę.